Droga do wspomnień
Dźwięk dzwonka do drzwi rozległ się po całym mieszkaniu. Gdy Laura spojrzała na zegar, wskazówka właśnie pokazywała dziewiętnastą. Wstała niechętnie z kanapy i pomaszerowała w stronę drzwi, zastanawiając się, kto zakłóca jej piątkowy wieczór. Przekręciła klucz i pociągnęła za klamkę, jednak na zewnątrz nikogo nie było. Uwagę dwudziestopięciolatki przykuła leżąca na wycieraczce paczka. Podniosła ją niepewnie, dostrzegając, że jest zaadresowana na jej nazwisko. Danych nadawcy niestety nie podano. Zabrała paczkę do mieszkania i położyła na stole. Otworzyła pudełko, a w środku ujrzała stary telefon komórkowy. Wyjęła go, włączyła i przeszukała, lecz nie było na nim żadnych danych. Kiedy tylko odłożyła telefon na szafkę, przyszedł SMS. Od razu chwyciła go z powrotem do ręki.
„Niedługo się spotkamy” - przeczytała.
Nadawca wiadomości nie podpisał się, więc Laura postanowiła zapytać, z kim ma do czynienia. Szybko wystukała krótkie pytanie, po czym wysłała. Niestety nie doczekała się odpowiedzi.
Następnego dnia Laura wstała kilkanaście minut po ósmej. Przeciągnęła się, nie myśląc zbyt dużo i ruszyła w kierunku kuchni. Zerknęła na komórkę od tajemniczego nadawcy, leżącą na szafce. Nowa wiadomość.
„Miłego dnia, ciesz się życiem.”
„Nie dostałam odpowiedzi na moje pytanie” - wystukała i od razu wysłała.
Przez kilka minut wbijała wzrok w ekran, ale zaraz zrezygnowała z bezczynnego czekania. Włączyła czajnik, by zagotować wodę. Gdy wsypywała kawę do kubka, usłyszała dźwięk powiadomienia.
„Jestem twoim przyjacielem” - pisał nadawca paczki.
„Czego ode mnie chcesz?” - zapytała.
Minęła może minuta, lecz Laura nie chciała więcej czekać. Nacisnęła zieloną słuchawkę i zadzwoniła pod jedyny numer, który był używany w tym telefonie. Niestety połączenie zostało od razu odrzucone.
„Wszystko w swoim czasie...” - przeczytała.
Nie spodobała jej się taka wiadomość, jednak nie miała pojęcia, co jeszcze mogłaby zrobić. Wzięła się więc za przygotowanie śniadania. Kilkanaście minut później siedziała już przy stole, jedząc tosty. Gdy miała właśnie napić się kawy, stara komórka znów zawibrowała. Wstała i odczytała wiadomość:
„Bądź o 12 pod kinem na Wesołej”.
„Gotowa?” - pytał nadawca.
Przez kilka minut Laura wpatrywała się w ekran. W końcu podjęła decyzję.
„Tak” - napisała.
W samo południe stanęła pod kinem, myśląc o tym, czego ma się spodziewać. Mija minuta, potem druga, trzecia i piąta. Zniecierpliwiona rozgląda się wokół. Wtedy podbiega do niej chłopiec. Miał może jakieś osiem lub dziewięć lat. Wręczył Laurze białą kopertę i uciekł, zanim zdążyła się odezwać. Drżącą ręką otworzyła kopertę. W środku znalazła metalowy klucz z breloczkiem, na którym widniał nieznany jej adres. Schowała go do torby i wsiadła do auta. Wyszukała w Google Maps tajemnicze miejsce. Okazało się, że znajdują się tam stare garaże, więc z pewnością nie jest to miejsce pełne ludzi. Nie chciała jechać tam sama, dlatego zadzwoniła do przyjaciółki. Niestety Magda była akurat w pracy. Umówiły się, że spotkają się o szesnastej. Dwudziestopięciolatka postanowiła wrócić do domu. Po drodze zrobiła zakupy z nadzieją, że czas minie jej trochę szybciej. Niestety ten dłużył się nieubłaganie. Gdy weszła do mieszkania, była dopiero czternasta. Musiała czekać jeszcze dwie godziny. Zamówiła pizzę i usiadła przed telewizorem. Jednak nie mogła usiedzieć w miejscu. Już wpół do szesnastej była pod domem przyjaciółki. W końcu zobaczyła Magdę, zbliżającą się w jej kierunku. Wsiadła do samochodu Laury i przywitała się.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - spytała przyjaciółka.
- Tylko tak dowiem się, o co w tym wszystkim chodzi.
- Oby to się źle nie skończyło. Nie chcę cię straszyć, ale chyba sama przyznasz, że to podejrzane - ciągnęła Magda.
- Więc twoim zdaniem powinnam to zostawić?
- Tak.
- Ech... - westchnęła Laura. - Znasz mnie, wiesz, że tego tak nie zostawię. Wchodzisz w to ze mną?
Magda zastanowiła się chwilę.
- Jasne. Przecież nie zostawię cię samej.
- No to w drogę.
Podróż na miejsce zajęła ponad pół godziny. Nawigacja zaprowadziła ich do garaży, które wyglądały trochę przerażająco. W pobliżu nie było żadnych ludzi, więc Laura i Magda szły z duszą na ramieniu, rozglądając się wokół. W końcu znalazły właściwe drzwi. Kluczem otworzyły kłódkę i weszły do środka. Jedyne co tam zostały to stary, trochę spróchniały stół, na którym stała drewniana skrzynka o niedużych rozmiarach. Dziewczyny podeszły bliżej, spojrzały na siebie, potem na skrzynkę. Wreszcie Laura wyciągnęła ręce i otworzyła ją. Obie zdziwiły się, widząc w środku kawałki puzzli.
- Co to ma być? W co on sobie ze mną pogrywa? - zapytała Laura, wysypując puzzle na stół.
Zaczęły je układać. Kawałków było całkiem sporo, więc zajęło im to dobre dwadzieścia minut. Po skończeniu pracy dokładnie przyjrzały się obrazowi. Na puzzlach przedstawiona została śliczna drewniana altana na tle zielonego ogrodu.
- Ja... znam to miejsce - szepnęła Laura. - To u moich dziadków. Bawiłam się tam, kiedy byłam mała.
- O stara... Jedziemy tam!
- To dwie godziny stąd... Jest już trochę późno, masz czas?
- No pewnie!
Magda była podekscytowana tą zagadką. Obie nie wiedziały, do czego doprowadzi ta intryga. Bez zwlekania wsiadły do auta. Przez całą drogę rozważały wszystkie opcje, które w jakikolwiek sposób mogłyby rozwiązać tajemnicę. Pojawiło się mnóstwo podejrzanych wśród grona starych i nowych znajomych. Bo raczej nikt nieznajomy nie może za tym stać, prawda?
O dziewiętnastej piętnaście zaparkowały samochód na posesji dziadków Laury. Wysiadły trochę niepewnie, Laura rzadko tu bywała. Ostatnio pół roku temu, gdy babcia jeszcze żyła. Teraz dom był całkiem opustoszały.
Dziewczyny obeszły dom wokół i udały się w stronę altanki. Choć drewno było już stare i trochę zaniedbane, to widok nadal robił ogromne wrażenie.
- Pięknie tu... - zachwycała się Magda.
Laura obeszła altanę wokół i weszła do środka. Przyjaciółka podążyła za nią. Zaczęły dokładnie wszystko oglądać, by nie przegapić żadnej wskazówki, lecz wtedy na stary telefon znów przyszła wiadomość.
„Śmierć jest coraz bliżej, czasu coraz mniej Ci zostało...” - przeczytała Laura drżącym głosem.
- Co to ma znaczyć? - wybuchła przyjaciółka. - To jakieś groźby?
- To nie groźby - rozległ się za nimi głos. - To tylko zwykłe stwierdzenie faktów.
Dziewczyny obróciły się raptownie i ujrzały kobiecą postać w czerni. W ich oczach pojawił się strach. Przez kilka długich chwil stały, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa.
- Kim jesteś? - spytała w końcu Laura.
- Nie poznajesz mnie? Jestem twoją przyjaciółką... Znaczy byłam nią kilkanaście lat temu. Twoją najlepszą przyjaciółką.
- Sandra? - jęknęła niepewnie.
- O, jednak sobie przypomniałaś. Bardzo dobrze...
- Co tu robisz? Co ma znaczyć to...?
- Ech, nadal nic nie rozumiesz? Przecież to oczywiste, musisz zapłacić za swoje dawne błędy. Za wszystko, co mi zrobiłaś. Ty i cała twoja rodzinka.
- Ale ja... nic ci nie zrobiłam, o czym ty mówisz?
- Może właśnie o to chodzi? Nie zrobiłaś nic, a powinnaś. Zostawiłaś mnie, kiedy najbardziej cię potrzebowałam. Twój ojciec zniszczył życie mojej rodziny, a teraz ja zniszczę wasze - powiedziała, wyciągając pistolet.
- Sandra, co ty...? To... to był tylko wypadek, nikt tego nie chciał.
- Pomóc nam też nikt nie chciał - Sandra kipiała złością. - teraz pojedziecie ze mną.
Mierząc w nie bronią, Sandra poprowadziła dziewczyny do swojego auta. Podała sznur i kazała Laurze związać swoją koleżankę. Wsadziła Magdę do bagażnika, a Laurę posadziła na przednim siedzeniu, przywiązując do niego tak, by nie mogła się ruszyć.
- Co zamierzasz? - zapytała spokojnie Laura.
- Zabiję cię. Zabiję na oczach twojego tatuśka.
Sandra zdecydowanie nie wyglądała, jakby żartowała, więc Laura postanowiła się więcej nie odzywać. Po ponad godzinie jazdy samochód zatrzymał się. Wśród ciemności można było dostrzec starą stodołę. Dziewczyna wysiadła z auta, rozwiązała przyjaciółkę z dzieciństwa i poprowadziła do budynku.
- Tata...? - jęknęła Laura.
Mężczyzna siedział za grubym sznurem na krześle, przywiązanym do słupa. Usta miał zakneblowane chustą. Na widok córki łzy napłynęły mu do oczu.
- Zabiliście moich rodziców - rzekła Sandra już bez emocji.
- Co ty wygadujesz? - Laura ze złością zacisnęła zęby. - Twój ojciec...
- Mój ojciec popełnił samobójstwo - przerwała jej - bo nie miał już siły opiekować się niepełnosprawną mamą. To wy do tego doprowadziliście. Nasze rodziny przyjaźniły się, odkąd pamiętam, ale kiedy twój staruszek miał wypadek, wioząc mamę do szpitala... Wyjechaliście potem, zostawiliście nas samych z tym wszystkim. Tata nie miał już siły i teraz została mi już tylko niepełnosprawna matka...
- Może twój ojciec zabił się, bo nie mógł znieść wyrzutów sumienia, że kiedy ona rodziła, on...
- Zamknij się! - krzyknęła, kierując broń w Laurę. - Nie masz pojęcia, co wtedy robił. Nie masz o niczym pojęcia...
Widząc desperację w jej oczach, Laura umilkła. Spojrzała na ojca.
- Mój tata był wtedy zajęty - ciągnęła dalej Sandra. - On był w pracy. Dbał o nas, chciał nam zapewnić godne warunki... Chciał żebyśmy miały wszystko, dlatego ciągle pracował... Ciągle pracował. Nigdy go nie było. Tylko praca i praca.
Dziewczyna wpadła w jakiś trans. Z jej ust wypływał potok słów, a wzrok utkwiony był w oblicze Laury.
- Tylko ona się dla niego liczyła. Praca. My byłyśmy nieważne. Gdyby chciał... Gdyby tylko chciał...
Ręka, która trzymała broń, powędrowała w kierunku głowy Sandry. Rozległ się huk, broń wypaliła, a dziewczyna upadła na ziemię. Z gardła Laury wyrwał się przeraźliwy krzyk. Stała przez chwilę oszołomiona, po czym pobiegła w stronę ojca.
Gwiazdeczka Marzena
Komentarze
Prześlij komentarz