Dwudziesty ósmy grudnia dwa tysiące dziewiętnasty, gdzieś na fejsie się poznali. On ją zaprosił, ona zaakceptowała. Napisała pierwsza, bo zaryzykować chciała. On odpisał, bo poznać się chciał. Nikt nie wiedział, że będą dla siebie idealnym połączeniem jak kubek i lód. Jak skręt i ogień. Albo bletka i skun. Potem dość szybko zostali parą, bo już dzień później padło pytanie o związek z jego ust. I zgodziła się. Zaczęło się, setki godzin pisania, niekończace się rozmowy. Odkrywanie przed sobą tajemnic, sekretów. Stres pierwszego spotkania wjechał dwudziestego dziewiątego lutego dwa tysiące dwudziestego roku, lecz zbędny był ten stres bo wiedzieli jak i co, dużo śmiechu, zabawy i trochę zdjęć, pierwsze pocałunki, przytulenia i "Kocham Cię" w realnym życiu. Potem trochę smutku, bo przeszłość go dopadła, teraz oglada świat zza żelaznych krat, a co z nią? Tęskni, kocha i czeka, tak jak to sobie obiecali, bo miłość przetrwa wszystko, warunek jest jeden - musi być prawdziwa.